Losowy deszcz, wstęgi melancholii
Chwila umiera właśnie tutaj, przede mną
Szare horyzonty zmatowiały moimi dniami
Kurtyna opadła, samotne granie wciąż trwa
Zatańcz ze mną, moja droga
Taniec tych, którzy nigdy nie wrócą
Krwawiące ślady pozostawione dla żywych
Posłuchaj, jak życie łączy się ze śmiercią
Rozpętuje się wspaniała burza
Czekam tak długo
Teraz smakujesz jak miód, kochanie,
Na moim sztywnym języku
To kojące, gdy się zagłębiasz
W moją półksiężycową agonię
Twoje usta tragedii liżą moje requiem
Zdradził mnie twój pocałunek…
Czy krwawiłbyś dla mnie znowu,
Bo uwielbiam jego bicie
Na twojej cuchnącej, martwej skorupie staje się jak satyna
Żadna miłość nie istnieje, och, kochanie, widzisz
Jestem architektem tej słodko-gorzkiej abstrakcji
Klucz, drzwi, wizja, resztki snu
Korytarz wniosków widziany przez szerokie wstęgi
Jak posąg z tymi samymi zimnymi oczami
Kochanie, zabij mnie jeszcze raz, bo teraz wiem, kim jestem
Połóż się ze mną, moja droga
Posłuchaj tego requiem, które zawsze uwielbiałeś słuchać
Chociaż znałeś słowa, zaśpiewałeś je źle
Krew zaczęła się zatykać
Wciąż w deszczu
Niektórych rzeczy nie da się zapamiętać
A niektórych po prostu nie da się zapomnieć...